wtorek

"Zycie jest zbyt krótkie by sie bać"


Jesteś mym marzeniem porannym westchnieniem,
rozkoszą nocy, biciem serca o północy.
Czekaniem do świtu porankiem zachwytu
ciał ukojeniem podniebnym pragnieniem.

Deszczem w porze suszy, wołaniem duszy
tęczą na niebie, przyjacielem w potrzebie.
Jesienią i wiosną chwilą radosną,
muzą natchnienia radością spełnienia



Kłamstwa


Każdy z nas nie lubi kłamstw, które nas tak ranią, zadają ogromny ból i pozostawiają blizny w sercu i psychice..., ale nikt z nas nie jest idealny i w tych naszych "pięknych" czasach nie ma osoby, która nie skłamała. Mówiąc krótko i zwięźle... kłamstwo jest wszędzie... nawet w miłości chodź wydawać się może, że ona jest idealna. Pewnie każdemu z was zdarzyło się kłamać... czasem w dobrych zamiarach, czasem by zrobić komuś na złość. Zastanawiam się często czemu tak jest... czemu kłamstwo nawet wdarło się do miłości. Przecież okłamywanie partnera, z którym się jest na dobre i złe, którego się kocha jest bezsensowne, wręcz idiotyczne i to świadczy o czymś... świadczy o tym "prawdziwym" uczuciu. W związku liczy się szczerość... obustronna szczerość. Kochając kogoś ma się do niego pełne zaufanie, wie się, że można zawsze na niego liczyć... więc po co okłamywać? W ten sposób się tylko go rani...
Kłamstwo ma krótkie nogi... często prawda się ujawnia, nawet po czasie... długim czasie. Wychodzi kłamstwo po dniu, tygodniu, miesiącu czy roku... przez przypadek, zbieg okoliczności.
Często kłamiemy i staramy się tego trzymać za wszelką cenę, by prawda bolesna dla drugiej osoby, się nie wydała... lecz my się z tym męczymy... my się zadręczamy i myślimy ciągle nad tym... nad tym, że okłamujemy partnera, że zrobiliśmy źle... zaczyna nas to przerastać i powoli nie potrafimy sobie z tym radzić. W końcu decydujemy się na wyjawienie prawdy... i co? Oczekujemy wtedy zrozumienia! Bez serca... ale co z partnerem? Wykręciliśmy mu numer i ranimy go tym... o to pretensje możemy mieć tylko do siebie.
Przecież przeważnie powodem kłamstw w związku jest... zdrada! Skoki w bok... słabości... i to ma być miłość? My kochamy a ranimy... a partner kocha i tego nie robi... coś nie tak prawda? Druga osoba ukazując swą wielką miłość przebacza... powinniśmy to wtedy docenić... to, że dostaliśmy drugą szansę i starać się by tak już nie było. By nie popełnić tego samego błędu! Jednak bywa tak, że uznaje się... przecież wybaczył więc może znowu... może i wybaczy i to właśnie jest błąd partnera. Czemu?
Odpowiedź jest prosta... bo to się będzie coraz częściej to powtarzać.


I czasami czuję jakby wymierzono mi policzek. Cały organizm został przygnieciony ciężkim kowadłem. Takim samym co w kreskówkach przedstawiają. To tak jakby organizm cały zamiast płynnej krwi miał jakieś błoto bagno co płynąc nie chce. A ten brud syf cały zatrzymywał się na nim.
Aż rzygać się chce. Jedyne co robisz to rękami i nogami odpychasz ten świat od siebie. Odwracasz głowę. To taki przesyt już sytuacji. Gdzie nawet ulubione słodycze kanapki i napoje tracą smak. Zlewają się w jeden taki sam - bezsmakowy. Jak woda naturalna niegazowana. Tylko konsystencja inna.

I w całej tej beznadziei nagle dostajesz smsa. Drobny gest, ciepłe słowo. A wszystkie emocje nagle opadają. Tylko myśl wraca..