niedziela

Receptura...


Jest taki pancerz chitynowy
I odtrutka na zatrucia rzek i powietrza
Są takie okulary ochronne na świdrujące reflektory świata
I słuchawki tłumiące wrzaski, pohukiwania wiedzących
Bywają takie race i latarnie, co zrywają ciemności
Jest taka multiwitamina
Dla nóg, by biegły naprzeciw
I dla rąk, nie dopełnionych miłością
Jest taki szmer powietrza,
Co wybarwia wewnętrzną stronę
Każdego oddechu
Dostępny tylko
W kruchcie czystego serca
- modlitwa.

,,ILE..."
Ile razy z oczu płynęła łza
Ile razy muzyka w duszy gra
Ile ludzi na świecie jest
Ile było wypłakanych przez nas łez
Ile razy mieliśmy sny
Ile pozostało nam dni
Ile w życiu będzie tras
Ile ludzi szuka nas
Ile razy trzeba wstać
Ile godzin idzie spać
Ile razy Zycie wzywa
Ile razy szczęscie w nas bywa
Tylko jeden o tym wie
że te życie nie jest złe
Nie jest to napewno wróg

tylko jeden dobry Bóg!

poniedziałek

Nie zaprzepascic uczucia



"Jeszcze mnie całuj, nie skąp swej czułości:
Za pocałunki najbardziej palące,
Za pocałunki najdłużej trwające,
Dam płomienniejsze od ognia jasności"



Jakaś sprzeczka. Idą w milczeniu ulicami i parkiem, niby lekko przytuleni. Idą dalej milcząc alejką. Blisko siebie, ale jednak nie dotykając się. On trzyma coś w jednej ręce, drugą od jej strony puścił swobodnie. Ona zamiast na ramieniu, trzyma torebkę w ręce, drugą rękę również spuściła lekko wzdłuż ciała. Idą powoli, co chwila jedno spogląda na drugie, gdy to nie patrzy. Ich ręce tak blisko siebie, a jednak osobno. Ona myśli: dotknij mojej dłoni, ..zrób to, jak długo jeszcze będziemy tak szli?. Smutek maluje się na ich twarzach. Ona nadal w myślach: proszę, na pewno też tego chcesz, odważ się, dogadamy się, tylko weź mnie za rękę. Ciągle nic. W końcu dziewczyna delikatnie wsuwa swoją dłoń w jego dłoń. On lekko, ale zdecydowanie ją ściska. Jej niezauważalny uśmiech. Chłopak spogląda na nią i mówi spokojnym, ciepłym głosem: już myślałem, że w ogóle tego nie zrobisz.... W obu sercach ulga. Teraz musi być lepiej...
Jak często tak się zdarza? Oboje chcą się pogodzić, jednak każde z nich boi się wykonania tego pierwszego kroku, bo jeśli ona mnie odrzuci...? Jeśli on mnie zignoruje...? A przecież się kochają. Ile związków rozleciało się, bo żadna ze stron nie odważyła się zaryzykować? Pewnie nie jeden...



Gdy ludzie zgonieni po codziennym trudzie,
do snu ułożyli pomęczone głowy,
za oknem czarodziej wziął się do roboty,
by z nową nadzieją - dać im dzień zimowy.
Mróz przybrał skwapliwie krzewy srebra szronem,
śnieg dał białe czapy nagim drzew koronom.
Wiatr wszystko zamieszał, z nieba dmuchnął puchem
- dzieło zakończono jeszcze w nocy głuchej.
Wstał ranek, pocałunek słońca jasny dzień obudził,
biały tren puchowy rozesłał na dworze,
by wlać trochę szczęścia w serca zwykłych ludzi
z wiarą, że na lepszą - dolę zmienić może.
Śnieg migoce w słońcu tysiącem kryształów,
każdy kryształ blaskiem diamentów się mieni.
Czy w takiej scenerii można mieć nostalgię ?
lub pisać o smutnej życiowej jesieni?
Jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki,
bledną liczne troski codziennego bycia.
Ja także odsuwam me maleńkie smutki,
bo dostrzegłam radość - w sensie życia !